Nie żyjesz. Zastrzelono
cię, umarłeś na grypę, a może potrącił cię samochód. Nieważne. I tak prędzej,
czy później trafisz do…GDZIE INDZIEJ.
Liz ma piętnaście lat i mogło by się wydawać, że całe życie przed sobą. Snuje plany i marzenia, które w jednym momencie rozbijają się na miliony kawałków. Dziewczyna przechodząc przez ulicę zostaje potrącona. Zapada w śpiączkę poczym trafia na statek podążający w kierunku wcześniej wspomnianego miejsca – Gdzie Indziej.
Nie można tego miejsca porównać z piekłem, czyśćcem, czy niebem. Trafiają tam wszyscy zmarli, bez względu na swoje ziemskie poczynania. Muszę przyznać, że taka opcja jak najbardziej mi odpowiada. Dlaczego? Gdzie Indziej to miejsce, w którym ludzie z roku na rok stają się młodsi. Znajdują sobie pracę związaną z zainteresowaniami, zarabiają i wydają pieniądze, mogą podglądać swoich bliskich przez specjalne lornetki. W ten sposób wciąż mają pewien kontakt z prawdziwym światem. I „żyją” podobnie jak my – zakochują się, opiekują zwierzętami, spacerują…
Liz nie może pogodzić się ze śmiercią, ma wrażenie, że to tylko zły sen. Poznaje swoją babcię zmarłą przed jej narodzinami, Curtisa z jej ulubionego zespołu Machine oraz o rok starszą od niej dziewczynę, Thandi. Jednak to nie powstrzymuje Liz przed ucieczką na Ziemię. Dziewczyna jest zrozpaczona, nie wyobraża sobie życia bez przyjaciół i bliskich. Jest przekonana, że już nigdy nie zdobędzie prawa jazdy, nie będzie miała dzieci, nie zakocha się...
„Gdzie Indziej” to najbardziej nietypowa książka, która trafiła w moje ręce. Fabuła jest niezwykle oryginalna, podobnie jak tytuł. W pierwszej chwili zwracamy uwagę na okładkę, która w tym przypadku skrywa w sobie pewną tajemnicę, przyciąga uwagę czytelnika. Pomińmy na chwilę stronę graficzną i powróćmy do bohaterów. Postacie wykreowane przez autorkę wydają nam się bardzo realistyczne. Babcia Liz, Betty jest bardzo ciepłą i miłą osobą, którą już na samym początku obdarzamy sympatią. Polubiłam również Curtisa, wokalistę, który postanowił skończyć z dotychczasowym zajęciem, stwierdzając, że w pewien sposób przez muzykę utracił życie. Nie dziwi nas także zachowanie Liz, która nie może pogodzić się z losem. Gabrielle Zevin stworzyła unikalny klimat, nieszablonowych bohaterów i historię, która wciąga od pierwszej strony.
„Gdzie Indziej” to powieść, dzięki której zupełnie inaczej
spojrzymy na śmierć. Śmierć, jako nowy początek, a może nawet narodziny. Brzmi
intrygująco i pozytywnie. Jestem jak najbardziej za!
Zapowiada się bardzo ciekawie:) Chętnie przeczytam jeżeli tylko będę miała okazję:)
OdpowiedzUsuńA mnie tak niespecjalnie do niej ciągnie :(
OdpowiedzUsuńBrzmi doprawdy intrygująco. Zapamiętam tytuł i się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę ciekawie. Mnie właściwie przyciągnęła okładka, średnio treść, więc zobaczymy.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się ta książka, na pewno kiedyś do niej wrócę. :)
OdpowiedzUsuńciekawa, taka inna. intrygująca i przyciągająca.
OdpowiedzUsuńna pewno poszukam w bibliotece obu książek :)
Widziałam kiedyś jej reklamę.. miałam poszukać, ale jakoś o niej zapomniałam.. dzięki za przypomnienie :D
OdpowiedzUsuń