piątek, 16 listopada 2012

Milion małych kawałków

„Milion małych kawałków” nie jest typową autobiografią. To trochę ubarwiona historia o narkomanii i alkoholizmie, z którym walczył James Frey. Autor już na samym początku informuje nas o głównych powodach, dla których napisał tę książkę. Jak sam twierdzi chciał zawrzeć w lekturze relację walki rozgrywającej się w jego głowie, pragnął zainspirować ludzi znajdujących się w trudnej sytuacji.

James ma dwadzieścia trzy lata, jest uzależniony od narkotyków i alkoholu. Jego historię poznajemy od momentu, gdy budzi się na pokładzie samolotu. Ma wybite zęby, złamany nos, a jego ubranie jest brudne od moczu, wymiocin i krwi. Nie może sobie przypomnieć jak tam trafił, ani co działo się tydzień wcześniej. Z lotniska odbierają go rodzice, dzięki którym trafia do zamkniętego ośrodka dla alkoholików i narkomanów. 

„Gdyby istniał Bóg, splunąłbym mu w twarz za oddanie mnie na coś takiego. Gdyby istniał Diabeł, sprzedałbym mu duszę, żeby to przetrwać. Gdyby istniało coś Wyższego, co kontroluje nasze indywidualne losy, powiedziałbym mu, żeby wzięło mój los i wsadziło sobie w pierdoloną dupę.”

Ten fragment idealnie oddaje charakter przeżyć Jamesa w ośrodku. Autor nie szczędzi wulgaryzmów, których nadmiar po raz pierwszy nie przeszkadza mi w książce. Gdyby ich zabrakło historia wydawałaby nam się mocno naciągana. Bohater w ten sposób wyraża swoje emocje -  ból, cierpienie, ale też radość i satysfakcję. Z tego fragmentu wyłania się także obraz samego James’a – niezwykle odważnego i upartego faceta, który pragnie zapomnieć o swojej mrocznej przeszłości.


James Frey opisuje swoje przeżycia w sposób tak realistyczny i drobiazgowy, że podczas czytania towarzyszą nam dreszcze. Wprowadza nas w świat nałogów, którym codziennie musi stawiać czoła. Na swojej drodze spotyka wiele osób, z pozoru zupełnie do niego niepodobnych – prawnika, sędziego, byłą gwiazdę boksu, tajemniczego biznesmena, czy siwego staruszka. Co ich łączy? Nałogi, a raczej próba zerwania z alkoholem, crackiem, czy kokainą. Zawiązuje się między nimi nić porozumienia, są w podobnej sytuacji i wspierają się wzajemnie. Jeśli już mowa o wsparciu to muszę wspomnieć o rodzicach James'a, którzy są dla niego oparciem i nie tracą nadziei, że jeszcze wszystko może się ułożyć. I cały czas obwiniają się za wszystkie nieszczęścia, które spotkały ich syna.

Szczegółowe opisy zmagań z nałogiem sprawiają, że współczujemy a jednocześnie wspieramy James’a w jego walce. Trzymamy za niego kciuki, dopingujemy mu, śmiejemy się, a momentami nie potrafimy powstrzymać napływających nam do oczu łez.

„Milion małych kawałków” to powieść o nadziei, nieustannej walce z samym sobą i miłości, dzięki której stajemy się silniejsi. Nie spodziewałam się, że będę aż tak poruszona tą powieścią. Czytałam już kilka książek poruszających temat narkomanii, ale nie wywołały one we mnie, aż tak silnych emocji. Myślę, że autorowi w pełni udało się spełnić wcześniej postawione zamierzenia.

5 komentarzy:

  1. To nieważne czy krótka czy nie. :) Ważna, aby wszystko w niej zawrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za książkami, w których przewija się motyw choroby głównego bohatera. Za mocno się wzruszam. Za bardzo biorę sobie do serca ich historie. Może kiedyś dam szansę tej książce. Ale póki co wolę inne tytuły.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och pozycja którą muszę koniecznie gdzieś dostać, bardzo mnie ciekawi ;> Uwielbiam takie książki <3 Pozdrawiam i zapraszam do siebie na recenzję filmu "Miłość" :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię od czasu do czasu sięgnąć po 'wyciskacza łez'. Zaintrygowałaś mnie tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie czasy nieciekawe, a książka jak znalazł dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Wydawnictwa