W liceum Fairfields uczniów z „dobrej” i „złej” części miasta
dzieli mur nie do przebycia. Więc kiedy Brittany, popularna, piękna, bogata, i
Alex, członek ulicznego gangu, zostają dobrani w parę do realizacji projektu z
chemii, wszystko wskazuje, że nie skończy się to dobrze.
Nikt – nawet oni sami – nie spodziewa się, że ten związek wywoła
najbardziej zaskakującą reakcję chemiczną. Ale żeby być razem, będą musieli
przeciwstawić się stereotypom i uprzedzeniom, jakie ich dzielą.
Chemia była dla mnie cotygodniowym rytuałem czterdziestu
pięciu minut męki. Jedyne co pamiętam z lekcji to nieodgadnione wzory,
które za każdym razem malowały na mojej twarzy skonsternowaną minę. Jeśli miała
być to (z założenia) intelektualna wędrówka, to chyba nie dotarłam za daleko. Kończąc moją wstępną paplaninę na temat znienawidzonego przedmiotu dodam, że w powieści chemia przybiera zupełnie odmienną definicję, na pewno mniej dosłowną od mojej.
Po przeczytaniu opisu odniosłam nieodparte wrażenie, że powieść będzie schematyczna niczym scenariusz polskiej telenoweli. Kolejny już raz mamy do czynienia z historią idealnej nastolatki, która spotyka na swojej drodze ucieleśnienie ideału w wersji męskiej. Jednak szybko okazuje się, że to, co z pozoru nieskazitelne ma w sobie liczne pęknięcia i rysy.
Życie pięknych i młodych bohaterów nie jest usłane różami. Wręcz
przeciwnie - to pasmo nieustającej walki, wyrzeczeń i istna gra pozorów.
Brittany jest postrzegana jako bogata panienka, której największy dylemat to wybór
koloru błyszczyka czy odprysk na pomalowanym paznokciu. Tymczasem to bardzo
wrażliwa, uczciwa i skora do poświęceń nastolatka. Alex -wywołujący
spustoszenie, przyspieszone bicie serca i nieopisany strach - w oczach innych
jest niebezpiecznym gangsterem, którego najlepiej omijać szerokim łukiem. A jaki jest naprawdę?
„Idelana chemia” to powieść o pozorach, o tych częstych etykietkach,
które nierozważnie „przylepiamy”, szufladkując konkretne osoby. Simone Elkeles
w błyskotliwy sposób przedstawia historię o uczuciu z pozoru niemożliwym i o
dwójce zaszufladkowanych bohaterów, którzy nie mają prawa być razem, bo dzieli
ich dosłownie wszystko. Rzadko w młodzieżówkach zdarzają się tak świetnie
wykreowane postacie – wieloznaczne, inteligentne i silne. Także narracja nie
zawodzi, gdyż historię śledzimy z perspektywy Brittany i Alexa co pozwala nam
na drobiazgowe poznanie bohaterów.
Zachwalana przez krytyków, czytelniczki Goodreads i Bóg wie
jeszcze kogo „Idealna chemia” rzeczywiście jest warta przeczytania. Ale
nazwanie jej współczesną wersją „Romea i Juli” jest równie niedorzeczne
co określenie „M jak miłość” najlepszym polskim serialem. Opis książki
jednoznacznie dawał do zrozumienia, że będzie to poruszająca do głębi, porywająca,
dostarczająca wzruszeń i wielkich emocji powieść o miłości. Byłam na to
przygotowana, uzbrojona w dwie paczki chusteczek, przystąpiłam do czytania.
Jednak obyło się bez łez. Ani kropli.
Podsumowując, „Idealna chemia” wyróżnia się na tle młodzieżówek naprawdę
ciekawą i szczerze przedstawioną historią o wartościach oraz niejednoznacznymi
bohaterami, którzy walczą o swoją tożsamość. Nie jest to zapowiadany wyciskacz
łez, ale na pewno jest to godna uwagi powieść o miłości, lojalności i przyjaźni.
ale "M jak miłość" naprawdę jest najlepszym polskim serialem, w każdym razie był nim jeszcze 3 lata temu (potem doszły nowe postacie, których nie potrafię rozpoznawać) :P
OdpowiedzUsuńpo książkę raczej nie sięgnę, raczej nie moje klimaty..
za chemią też nie przepadam, ale to wciąż jak niebo i ziemia w porównaniu do biologii ;o
pozdrawiam :)
Ksiazka zdecydoawnie dla mnie. Gdzies już o niej czytałam i znajduje się ona na mojej liście must read ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już mam, dlatego bardzo się cieszę, że tak pozytywnie ją odebrałaś, gdyż mam nadzieję, że w moim przypadku będzie podobnie. Już sam zarys fabuły szalenie mnie zaciekawił i liczę na mega emocje.
OdpowiedzUsuńDla mnie chemia do tej pory pozostaje czarną magią i cieszę się, że to już koniec mojej przygody z tym przedmiotem. :) Nie spodziewałam się za dużo po tej książce, bo i tytuł, i okładka są nieco tandetne, ale chyba dałam zwieść się pozorom. ;) Będę miała tę pozycję na uwadze.
OdpowiedzUsuńJak byłam mała lubiłam "M jak miłość", ciekawie było, teraz to nawet nie wiem, kto gra, ale co do książki. Początkowo chciałam ją przeczytać, ale spotykałam się jedynie z negatywnymi opiniami i zaprzestałam poszukiwań. Ale znów Ty piszesz, że bohaterowie są wspaniali, że nie jest to kolejna podobna książka, może jednak przeczytam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jak normalnie nie sięgam po takie pozycje, tak po tą sięgnęłam i jeeeny, była cudowna!
OdpowiedzUsuńChemia, biologia, - to zupełnie nie moje rejony. Panicznie boję się tych przedmiotów. A już genetyka to czarna magia.
OdpowiedzUsuńCo do książki będę miała ją w pamięci. Brzmi co prawda nieco schematycznie, ale tak ją zachwalasz, że mogę zaryzykować, a nuż się mylę.
Pozdrawiam
___________
http://nieidentyczne-polki.blogspot.com/
Chemii nigdy nie lubiłam więc mówię - nie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie - blog ubogacam o krótkie vlogi :)
To chyba raczej nic dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńFajny blog, zapraszam również do siebie
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/
Mam nadzieję, że i mi się spodoba, bo zamówiłam ją całkiem niedawno :D Opinie głoszą, że jest dobra, więc czemu nie spóbować ;)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie na konkurs! http://moja-biblioteczka-angela.blogspot.com/
Pierwszy tom całkiem miło wspominam. Na mnie czeka drugi, jednak nie wiem kiedy będę miała okazję po niego sięgnąć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com